
Małgorzata Fudala, rodem z Wąchocka odpowiadała za kostiumy, Agnieszka Sasim, absolwentka I Liceum Ogólnokształcącego w Starachowicach była charakteryzatorką, a Mariusz Włodarski, absolwent III Liceum Ogólnokształcącego w Starachowicach, był współproducentem filmu pt. "Dziewczyna z igłą", który właśnie otrzymał nominację do Oskara! Specjalnie dla Czytelników Tygodnika Mariusz Włodarski opowiada o kulisach powstawania kolejnej Oskarowej ekranizacji z jego udziałem. Rozmawiała Ewelina Jamka
- Film "Dziewczyna z igłą" jest koprodukcją duńsko-polsko-szwedzką, a został nominowany do Oscara w kategorii filmu międzynarodowego. Czy spodziewałeś się tej nominacji?
- Kompletnie nie. Oczywiście miałem nadzieję, bo mam wrażenie, że jak jesteś w tym wyścigu, to musisz ją mieć, ale chyba wolałem nastawić się na brak selekcji, bo czułem się z tym bezpieczniej.
- Kiedy i jak zaczęła się Twoja przygoda z tym filmem?
- W sumie to ciężko mi konkretną cezurę wskazać, bo z Magnusem von Hornem pracujemy od prawie 20 lat razem i te projekty się przeplatają. Ale to on zaprosił mnie to tego projektu i jestem mu za to ogromnie wdzięczny.
- Co przesądziło o tym, że zdecydowałeś się na to wyzwanie?
- W moim życiu jest pełno wspaniałych kobiet i nie rozumiem czemu odbiera im się często prawo decydowania o własnym ciele. Interesował mnie bardzo moralny wydźwięk tej historii i jej aktualny wydźwięk.
- Jak długo trwała przy nim twoja praca i na czym konkretnie polegała?
- W sumie to jakieś 5 lat i generalnie jako producent zajmuję się bardzo dużą ilością spraw – związanych z rozwojem projektu, jego finansowaniem, nadzorem okresu zdjęciowego, post produkcji po jego promocję i dystrybucję.
- Czy był to kosztowny projekt?
- Tak, zdecydowanie tak. Film dzieje się tuż po pierwszej wojnie światowej, więc dużo adaptacji trzeba było odtworzyć i dopasować dzisiejsze realia.
- Na jakie trudności napotkaliście po drodze?
- Chyba już wolę nie pamiętać. To jest tak piękny czas z tym projektem, że to co było trudne, przestało być ważne.
- Jak osobiście odbierasz tę nominację?
- Wyjątkowe wyróżnienie dla wszystkich tworzących ten projekt. Docenienie wysiłku, który wkładamy w jego powstanie i potwierdzenie uniwersalności naszego filmu.
- Kto jeszcze ze Starachowic i okolic brał udział w tym przedsięwzięciu?
- Mamy to szczęście, że ze Starachowic pochodzą niesamowicie twórczy ludzie - od lat współpracuję - i przy "Dziewczynie z igłą" również - z Małgosią Fudalą – kostiumografką oraz Agnieszką Sasim – charakteryzatorką. Uwielbiam zapraszać je do kolejnych projektów, mamy jakąś niepisaną nić porozumienia i wspieramy się nawzajem.
Dokładnie 10 lat temu rozmawialiśmy z Mariuszem w związku z Oskarem dla filmu "Ida", gdzie Mariusz Włodarski, absolwent III LO im. K.K. Baczyńskiego w Starachowicach, był drugim reżyserem. Przy okazji "Dziewczyny z igłą" przypominamy tamtą rozmowę.
- Wydaje się mało prawdopodobne, a jednak... Droga ze Starachowic na "Czerwony Dywan" nie musi być wcale taka długa. Jak Ci się to udało?
- Po maturze wyjechałem do Łodzi, gdzie cały czas mieszkam i pracuję. Początkowo nie zakładałem takiego scenariusza, bo studiowałem stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Łódzkim. Tak się złożyło, że pisałem pracę magisterską o zastosowaniu elementów marketingu w dystrybucji kinowej w Polsce. Na ostatnim roku studiów otrzymałem stypendium na Uniwersytecie w Limerck (Irlandia), gdzie uczęszczałem m.in. na zajęcia z produkcji filmowej i telewizyjnej oraz scenopisarstwa. Po powrocie rozpocząłem studia podyplomowe na kierunku Organizacja Produkcji Filmowej w Łódzkiej "Filmówce". A kiedy zrobiłem mój pierwszy film fabularny, wiedziałem, że chcę być dystrybutorem, tylko chcę się zająć produkcją filmową.
- Jeszcze w trakcie studiów wyprodukowałeś ok. 20 filmów krótkometrażowych. Co w produkcji filmowej jest takiego interesującego?
- Początkowo sam tego nie wiedziałem i szukałem siebie w tej branży. Dużo wiedzy i umiejętności dało mi ukończenie kursu dla producentów filmowych. Poza tym miałem to szczęście, że po szkole trafiłem do jednego z większych studiów produkcyjnych w Polsce - Opus Film, gdzie przeszedłem różne ścieżki, które pozwoliły mi się odnaleźć w produkcji filmowej.
- Jak i kiedy zaczęła się Twoja przygoda z "Idą"?
- Współpracę przy "Idzie" - a tak naprawdę dla mnie "Siostrze miłosierdzia" (tytuł roboczy) rozpocząłem od wyszukiwania obiektów zdjęciowych. Było to wiosną 2012 roku, kiedy to produkcja filmu zaproponowała mi przeszukanie w świętokrzyskim i w łódzkim miejsc, które nadawałyby się do osadzenia scen z filmu w dzisiejszych realiach. Bardzo mi się to spodobało. Dołączyłem do grupy produkcyjnej jako drugi reżyser i taką funkcję sprawowałem do końca produkcji filmu.
- Na czym polegała Twoja pracy przy produkcji "Idy"?
- Byłem tzw. II reżyserem biurowym, odpowiedzialnym za sprawy organizacyjne. Czuwałem nad prowadzeniem castingów, planowaniem dni zdjęciowych, miałem kontakt w dyrektorami produkcji oraz dbałem o sprawy związane z umowami aktorskimi. Przy filmie pracowałem ponad rok, do wiosny 2014.
- Dla Ciebie "Ida" to już historia... Spodziewaliście się takiego sukcesu?
- To był ciężki i trudny projekt wymagający sporego zaangażowania od wszystkich, dostosowania się do trybu pracy Pawła Pawlikowskiego, który faktycznie stworzył bardzo zgrany zespół. Była świadomość, że pracujemy nad czymś wyjątkowym, ale nikt niczego z góry nie zakładał. Z założenia, nie robi się filmów dla nagród. Mogło to przecież pójść w zupełnie innym kierunku. Powodzenie tego przedsięwzięcia wyszło od korzeni twórcy. Paweł naprawdę dużo z siebie dał i to przełożyło się na sukces.
- Czujesz się w jakiś sposób wyjątkowy, że miałeś w tym swój udział?
- Na pewno jestem bardzo szczęśliwy. Jako członek ekipy mam wrażenie, że stało się coś niezwykłego. Uważam, że dla naszej kinematografii otworzył się nowy rozdział i to naprawdę przyjemne uczucie. Nie czuję się natomiast z tego powodu kimś wyjątkowym. Poza szczęściem tak naprawdę nic się w związku z Oskarem nie zmieniło. Jak stwierdził jeden z członków ekipy - nadal każą nam płacić za fajki w sklepach.
- O czym wg Ciebie jest ten film?
- O poszukiwaniu własnej tożsamości. To konfrontacja światów dwóch kobiet: młodej, która, ma już swoją drogę i starszej, która jest u kresu mentalnej egzystencji.
- Czy zgadzasz się z opinią, że to film antypolski?
- Nie uważam tak. Takie twierdzenia to doszukiwanie się czegoś na siłę. Film osadzony jest w realiach historycznych, które zdarzyły się naprawdę. Każdy szuka tego, co mu jest wygodniejsze, ale doszukiwanie się w tym antypolskości jest błędem.
- Krążą też takie głosy, że to film niezrozumiały i przeznaczony wyłącznie dla "wytrawnego" widza...
- To kino autorskie. Zmusza na pewno do refleksji, nie jest to film rozrywkowy. Ma swoją formę, ale nie sadzę, by był niezrozumiały czy trudny dla odbiorcy. Ocena może być nieobiektywna, bo brałem w tym udział, ale fakt, jaką drogę przeszła "Ida" od Gdyni do Oskara mówi chyba za siebie. Jest to na pewno jedna z bardziej wartościowych produkcji, jakie powstały w ostatnim czasie.
- Była "Ida", jest Oskar i co dalej?
- Dzięki "Idzie" uwierzyłem, że trzeba postępować odważnie w tym, co się robi. Od kilku lat prowadzę swoją własną firmę produkcyjną i odnalazłem się w byciu producentem filmowym. To jest moja pasja i zawód w jednym. Jest mi bardzo miło, że mogę się nią dzielić prowadząc zajęcia w "łódzkiej filmówce". Oprócz tego kończę produkcję nad swoim projektem fabularnym "Po śmierci" i mam nadzieję, że niebawem będzie o nim głośno...
Mariusz Włodarski ur. się w 1980 roku w Starachowicach. Absolwent SP nr 11 i III LO im. K.K. Baczyńskiego. W 2005 roku ukończył Wydział Studiów Międzynarodowych na Uniwersytecie Łódzkim. Podyplomowo ukończył Organizację Produkcji Filmowej w Łódzkiej "Filmówce". Pracował dla jednych z większych studiów produkcyjnych w Polsce - Opus Film, WFDiF czy AnimaPol jako kierownik/koordynator produkcji, II reżyser. Na koncie ma uczestnictwo w takich produkcjach fabularnych jak: "Wiosna 1941", "Zero", "Nie ten człowiek", "Cudowne Lato", dokumentalnych: "Rodziców się nie wybiera", "Nic do stracenia", "Człowiek Birim", "Matka" czy "Hostandalien".
Uczestniczył w międzynarodowych produkcjach filmowych, jak "Simon Konianski" czy "The Flying Machine". Wyprodukował projekty artystyczne - "Summertale" Katarzyny Kozyry oraz "Goście" Krzysztofa Wodiczko, będący reprezentantem Polski na Biennale w Wenecji w 2009 roku.
"Dziewczyna z igłą"...
inspirowana jest jedną z najgłośniejszych tragedii XX-wiecznej Danii...
Karoline, młoda pracownica fabryki stara się przetrwać w Kopenhadze tuż po pierwszej wojnie światowej. Gdy zachodzi w ciążę, traci pracę i zostaje pozostawiona sama sobie. Wtedy poznaje Dagmar - charyzmatyczną właścicielkę nielegalnej agencji adopcyjnej, pomagającej matkom znaleźć nowe domy dla ich niechcianych dzieci. Nie mając żadnej alternatywy, Karoline podejmuje u Dagmar pracę jako mamka. Kobiety nawiązują niċ porozumienia, jednak świat Karoline rozpada się na kawałki, gdy odkrywa szokującą prawdę o swojej mocodawczyni.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.