
Problem z dojazdem do osoby poszkodowanej, a znajdującej się nad zalewem Pasternik w Starachowicach, powtarza się co jakiś czas – alarmuje Czytelniczka TYGODNIK-a i portalu starachowicki.eu.
Mieszkanka Starachowic w minionych dniach była świadkiem interwencji służb ratunkowych oraz policji, na nowym deptaku przy zalewie Pasternik w Starachowicach.
- Policja zaparkowała przy dworcu. Karetka pogotowia wjechała najpierw na dworzec. Następnie przejechała przez przejazd, chciała skręcić w prawo w pierwszą alejkę. Niestety nie było to możliwe ze względu na zainstalowane w tym miejscu słupki – zwraca uwagę nasza Czytelniczka.
Jak podkreśliła kobieta, ratownicy wyjęli nosze i doszli do leżaków. Na jednym z nich znajdował się mężczyzna. - Ustawienie słupków w tym miejscu spowodowało kłopoty z dojazdem. Gdyby na placu zabaw albo na rowerowej coś się wydarzyło, służby medyczne, policja lub straż pożarna będą mieć kłopot z dojazdem – wskazuje kobieta. Skąd wzięły się w tym miejscu słupki i kto je tam zamontował? Wystarczyłyby dobrze wyeksponowane znaki zakazu wjazdu i wizyty strażników miejskich.
O komentarz do tej sytuacji poprosiliśmy rzecznika prasowego Urzędu Miasta w Starachowicach. - Słupki od strony ulicy Radomskiej zostały zamontowane przez wykonawcę w ramach realizowanego zadania inwestycyjnego. Ich brak w tym miejscu mógłby spowodować częste korzystanie z wjazdu na ten teren przez samochody prywatne. Służby miejskie, które na terenie północnej linii brzegowej zalewu Pasternik realizują zadania bieżące związane z zagospodarowaniem zieleni, sprzątaniem czy ewentualnymi pracami na placu zabaw korzystają z wjazdu od ulicy Kieleckiej przez mostek na rzece Kamiennej. Tam nie ma żadnych ograniczeń budowlanych i jest możliwy wjazd dla osób upoważnionych - poinformował Leszek Kowalski.
Jak dodał rzecznik starachowickiego magistratu, w tym przypadku karetka pogotowia miała zapewniony dojazd do obiektu i zatrzymania się tuż przy słupkach.
- Z tego miejsca ratownicy medyczni musieli już skorzystać z pieszego pokonania dystansu około 100 metrów. W chwili obecnej nie planujemy usunięcia tych słupków, ale z pewnością ta sytuacja przekonuje nas do zastanowienia się nad znalezieniem rozwiązań w tego typu newralgicznych punktach w miejskiej przestrzeni. Zwłaszcza gdy czas może decydować o ludzkim życiu - zaznaczył rzecznik UM.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
"Wystarczyłyby dobrze wyeksponowane znaki zakazu wjazdu i wizyty strażników miejskich. " - Nie, to nie działa. Ani znaki, ani straż miejska. Tylko słup, płot, beton, rów.
To jest ratowanie życia ludzkiego....gdyby(nie daj Boże) osoba poszkodowaną był ktoś z rodziny włodarzy miasta to już tego samego dnia by tych słupków nie było... A na straż miejska do likwidacji....ostatnio się dodzwonić nie można było.