
Powiedzieć o jego ostatnich występach, że w toruńskiej Arenie czuje się jak ryba w wodzie, to tak jakby nic nie powiedzieć. Mateusz Borkowski, przez lata związany z Ludowym Klubem Biegacza Rudnik (gm. Brody) uplasował się na najniższym stopniu podium podczas halowych mistrzostw Polski seniorów w lekkiej atletyce. Jak do tego doszło?
Najpierw zgrupowanie, później występ w międzynarodowym mitingu, a na końcu start w halowych mistrzostwach Polski w Toruniu. Ostatnie dni lutego dla byłego podopiecznego Sylwestra Dudka okazały się niezwykle pracowite. Z drugiej strony również nie mniej szczęśliwe.
- Rywalizacja goniła rywalizację. Podstawa to odpowiednie przygotowanie do zmagań na bieżni – mówił kilkanaście dni wcześniej, w rozmowie z TYGODNIK-iem i portalem starachowicki.eu Mateusz Borkowski. Utalentowany sportowiec ponownie w tym roku stanął na wysokości zadania. W stolicy województwa kujawsko-pomorskiego zawodnik reprezentujący barwy łódzkiego RKS-u w kapitalnym stylu pokazał się w trakcie mitingu Copernicus Cup, gdzie poprawił swój rekord życiowy.
Cztery dni później po raz kolejny zameldował się na toruńskiej ziemi. Tym razem w grę wchodziła poważniejsza stawka biegu na dystansie 800 metrów – finał krajowych mistrzostw. Pojedynek czołowych lekkoatletów zakończył się iście sensacyjne. Dlaczego? Na ostatniej prostej Patryk Dobek ze szczecińskiego MKL-u, dogonił halowego mistrza świata na tym dystansie Adama Kszczota i wyprzedził go tuż przed metą. Finiszował z czasem 1:47.12.
– Wiedziałem, że Adam ma świetny finisz. Wiedziałem też, że będzie zmieniał tempo. Bieg, ta wygrana, pokazuje, że idziemy z trenerem w dobrym kierunku. Postanowiliśmy sprawdzić się na tym dystansie, ale zawsze w treningu stawiałem na wytrzymałość. Żeby zafiniszować tak jak dziś trzeba być nie tylko szybkim, ale też wytrzymałym – podkreślił na łamach oficjalnego portalu Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Dobek.
Słowa uznania wobec mistrza kraju skierował też Adam Kszczot, który uzyskał w przedostatnią niedzielę lutego czas 1:47.35. – To drugie miejsce to dodatkowa motywacja. Teraz trzeba sobie to poukładać, a na mistrzostwach Europy będzie tabula rasa – stwierdził Kszczot. Zmagania – co z pewnością ucieszyło wielu sympatyków jego talentu – ukończył Mateusz Borkowski, który linie mety przekroczył uzyskując wynik 1:47.88.
- Brązowy medal dedykuję Ani, bo jak wiadomo kobiety lubią brąz. Dziękuję za kibicowanie. Po zakończeniu mistrzostw Polski ruszam na obóz do Spały, gdzie czekają mnie ostatnie przygotowania do startu w halowych mistrzostwach Starego Kontynentu. Także w Toruniu – taką wiadomością, za pośrednictwem mediów społecznościowych podzielił się z kibicami Borkowski.
fot. archiwum prywatne
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie